Ekonsultacja, a przepisy. Co o e-medycynie mówi polskie prawo?
Jszcze niedawno spotkanie z lekarzem oznaczało wczesne wstawanie, dojazd do przychodni, kolejkę w dusznej poczekalni i zmaganie się z systemem rejestracji, który najwyraźniej nigdy nie słyszał o ergonomii. Dziś coraz częściej wystarczy telefon, komputer, słuchawki i chwila ciszy w domowym zaciszu. E-konsultacje, które jeszcze kilka lat temu traktowano z rezerwą stały się stałym elementem systemu opieki zdrowotnej w Polsce. Ale gdy nowa forma kontaktu z lekarzem tak gwałtownie wrosła w naszą codzienność, pojawiło się pytanie zasadnicze: na jakim gruncie prawnym właściwie to wszystko stoi? Czy rozmowa przez kamerkę ma taką samą wagę jak ta w gabinecie? Czy lekarz może wystawić receptę przez Internet? A co, gdy ekonsultacja pójdzie nie tak?
Ekonsultacja: gdy nowoczesność zderza się z legislacją
Polskie prawo, podobnie jak wiele systemów prawnych na świecie, nie miało łatwego startu z e-medycyną. Przez długi czas rzeczywistość technologiczna wyprzedzała przepisy, które zdawały się bardziej dostosowane do świata analogowego niż cyfrowego. Wszystko zmieniło się w 2020 roku, kiedy pandemia COVID-19 wymusiła gwałtowne dostosowanie systemu ochrony zdrowia do realiów zdalnych. Wtedy właśnie ekonsultacja, teleporady, e-recepty i e-zwolnienia z dnia na dzień przestały być opcją, a stały się koniecznością. Ustawodawca nie miał wyjścia. Musiał zareagować. I zareagował.
Od tamtego czasu prawo stopniowo zaczęło otaczać e-medycynę strukturą, której wcześniej brakowało. I choć wciąż nie jest to system idealny, to dziś pacjent korzystający z konsultacji online nie musi czuć się jak uczestnik eksperymentu. Ma swoje prawa, a lekarz swoje obowiązki, niezależnie od tego, czy kontakt odbywa się w gabinecie, czy przez ekran.
Co mówi ustawa, czyli ekonsultacja na gruncie prawa
Kluczowym dokumentem regulującym funkcjonowanie e-medycyny w Polsce jest ustawa z dnia 5 grudnia 1996 r. o zawodach lekarza i lekarza dentysty, która w art. 2 ust. 1 stanowi, że świadczeń zdrowotnych można udzielać również „za pomocą systemów teleinformatycznych lub systemów łączności”. Oznacza to, że lekarz ma pełne prawo przeprowadzić konsultację online, pod warunkiem, że forma ta umożliwia mu zebranie odpowiedniego wywiadu i postawienie diagnozy.
Nie oznacza to jednak dowolności. Każda teleporada musi spełniać określone warunki: lekarz ma obowiązek prowadzić dokumentację medyczną, dbać o bezpieczeństwo danych pacjenta, a także podejmować decyzje diagnostyczne i terapeutyczne zgodnie z aktualną wiedzą medyczną. Co ważne, lekarz może odmówić świadczenia zdalnego, jeśli uzna, że forma ta nie jest wystarczająca do postawienia diagnozy. Wtedy ma obowiązek skierować pacjenta na wizytę stacjonarną.
Ekonsultacja daje też uprawnienie do wystawiania e-recept, e-skierowań i e-zwolnień. Wszystkie te dokumenty są pełnoprawne i mają taką samą wartość, jak ich tradycyjne odpowiedniki. Co więcej, system P1, czyli platforma e-zdrowia, umożliwia lekarzowi szybki dostęp do historii leczenia pacjenta, co często pozwala na sprawniejsze podejmowanie decyzji.
Praktyka, czyli jak prawo działa w codzienności
Choć przepisy jasno regulują zakres e-konsultacji, w praktyce wiele zależy od tego, jak wygląda kontakt między lekarzem, a pacjentem. Bo przecież nie każda rozmowa przez telefon można nazwać świadczeniem zdrowotnym. To nie technologia decyduje o medycznym charakterze kontaktu, ale jego treść i cel. Jeśli lekarz przeprowadza wywiad, analizuje objawy, udziela porady, wystawia e-receptę – mamy do czynienia z pełnoprawnym świadczeniem. Jeśli natomiast to jedynie krótka wymiana informacji („czy przedłużymy receptę na ten sam lek?”) – sytuacja może być różnie interpretowana.
Tu pojawia się też problem granic odpowiedzialności. Lekarz, który udziela porady zdalnie, odpowiada za nią tak samo, jakby zrobił to w gabinecie. To oznacza, że musi umieć rozpoznać sytuacje, w których kontakt online jest niewystarczający. W razie błędnej diagnozy wynikającej z niedostatecznego wywiadu ponosi odpowiedzialność cywilną, a nawet karną. Ekran nie zwalnia go z obowiązku staranności.
Z drugiej strony pacjent również ma obowiązki. Powinien udzielać pełnych i rzetelnych informacji, zapewnić warunki do rozmowy np. spokój lub brak osób postronnych i zgłaszać wątpliwości. Konsultacja online to relacja oparta na współpracy, nie na jednostronnym odbiorze usług.
Ekonsutlacja, a kwestie etyczne i dylematy, których prawo nie rozstrzyga
Nawet najlepiej napisana ustawa nie zastąpi zdrowego rozsądku, empatii i intuicji. W praktyce e-medycyna to nie tylko paragrafy, ale też szereg dylematów etycznych, które rodzą się w codziennej pracy lekarza. Czy można przeprowadzić konsultację psychiatryczną, jeśli pacjent nie chce pokazać twarzy? Czy dziecko może uczestniczyć w e-wizycie bez opiekuna? Wreszcie czy osoba starsza, która nie radzi sobie z technologią, faktycznie wie, co podpisuje cyfrowo?
Tu prawo często milczy lub daje tylko ogólne wskazówki. Dlatego to właśnie na lekarzach i placówkach spoczywa obowiązek budowania zaufania, wprowadzania jasnych procedur, tłumaczenia pacjentom, jak przebiega konsultacja i jakie mają prawa. Medycyna online nie powinna być zbiorem kliknięć i automatyzmów, ale przestrzenią, w której pacjent nadal czuje się traktowany indywidualnie.
Co więcej, e-medycyna w Polsce rozwija się dynamicznie, a prawo musi za nią nadążać. Nowelizacje przepisów, stanowiska Ministerstwa Zdrowia, interpretacje Rzecznika Praw Pacjenta – to wszystko tworzy mozaikę, która dopiero układa się w spójny system. Dlatego tak ważna jest czujność po stronie lekarzy, placówek i samych pacjentów.
Między przyszłością, a bezpieczeństwem
Ekonsultacja to nie chwilowa moda. To kierunek, w którym zmierza współczesna medycyna. Ale im bardziej technologia staje się codziennością, tym większe znaczenie zyskuje pytanie: czy nadążamy za nią mentalnie, prawnie i etycznie? Bo przecież nie chodzi tylko o to, czy można, ale również jak się to robi i dla kogo.
Prawo daje dziś solidny fundament pod zdalne świadczenia medyczne. Ale od nas zależy, jak go wykorzystamy. Czy uczynimy z e-medycyny narzędzie dostępne, empatyczne i bezpieczne, czy pozwolimy, by stała się anonimową usługą, w której pacjent jest tylko numerem pesel i sygnałem w sieci? Odpowiedź nie leży tylko w ustawach. Leży w tym, jak prowadzimy rozmowy. Jak pytamy, jak słuchamy, jak reagujemy. Bo nawet przez ekran wciąż możemy być ludźmi, a prawo ma nas w tym wspierać, nie ograniczać.